Tomasz Greniuch Tomasz Greniuch
664
BLOG

Utracone dziedzictwo: część V – owoce katolickiego wychowania

Tomasz Greniuch Tomasz Greniuch Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
 

Czytając pamiętnik Krystyny w oczy rzuca się ogromne przywiązanie młodzieży do religii katolickiej. Dziś tego typu postawę funkcjonariusze nowomowy określili by mianem fanatyzmu, wówczas było to po prostu wychowanie. Wychowanie wyniesione nie tylko z rodzinnego domu, czy niedzielnej katechezy.

Źródła wychowania młodych pokoleń II Rzeczpospolitej, które zdobyło się na heroizm powstania Warszawskiego, Monte Cassino czy leśnej walki „do końca”, należy doszukiwać się również, a może przede wszystkim, w lapidarnym stwierdzeniu Krystyny: – „W 1939 r. na wiosnę zostałam przyjęta do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej”.

Jakby na potwierdzenie tych słów w rodzinnym archiwum odszukałem zdjęcie na którym grupa młodych panienek, określenie „dziewczyn” czy „nastolatek” ostro odcina się od tego co widzę na fotografii, prezentuje się w nieskazitelnych, jednakowych strojach.

Białe koszule, granatowe spódnice za kolano, a na nienagannie uczesanych głowach, granatowe berety. Strój dopełniają tej samej barwy krawaty. U niektórych panienek (znów „staromodne” określenie, ale, wybaczcie, inne „modne” określenia są niczym świętokradztwo w tej sytuacji) w krawaty wpięte są spinki z godłem stowarzyszenia, czyli stylizowany znak łączący symbolikę orła i krzyża na żółtym tle. Przy czym kolor żółty symbolizuje Kościół Katolicki. Kolor biały i czerwony są barwami narodowymi, zaś kolor niebieski krzyża oznacza wewnętrzną więź z Matką Najświętszą.

Powyższa symbolika w pełni oddaje ideę organizacji.

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej, chociaż w przededniu II Wojny Światowej, skupiało przeszło 250 tysięcy i to samych młodych kobiet, było jedynie częścią ogromnego, masowego ruchu pod nazwą Akcja Katolicka, która w szczytowym okresie skupiała ponad 750 tysięcy członków. Liczba nieprawdopodobna jak na współczesne realia!

Historii tego ruchu należy doszukiwać się w roku 1918.

Wówczas biskup krakowski ksiądz Adam Stefan Sapieha (senator I kadencji odrodzonej II RP i przyszły kardynał), inicjator i główny orędownik Akcji Katolickiej w Polsce, tworzył zręby świeckiej organizacji, której celem miało być religijne wychowanie młodzieży i troska o jej poziom moralny.

Jednak dopiero encyklika papieża Piusa IX Ubi arcano Dei wskazała na Akcję Katolicką jako organizację zdolną przeciwstawić się wrogom wiary i Kościoła katolickiego.

Apostolstwo świeckich stało się wówczas ważnym elementem w działaniach polskiego Kościoła. W rezultacie w sierpniu 1926 r. w Warszawie miał miejsce Zjazd Katolicki, poświęcony wychowaniu młodzieży i kształtowaniu rodziny chrześcijańskiej. Skierował on do Episkopatu Polski petycję o zorganizowanie w całym kraju Ligi Polskiej. Apel ten motywowano faktem, że „Akcja Katolicka dotychczas w Polsce jeszcze nie jest jednolicie prowadzona i nie jest zespolona”. W odpowiedzi poszczególni biskupi polscy wydali listy pasterskie, powołujące Ligę Katolicką w swoich diecezjach.

W ten sposób powstał największy, masowy ruch w II RP mający wpływ na miliony wiernych, kształtując w duchu katolicko-patriotycznym kolejne pokolenia odrodzonej ojczyzny.

Ostatecznie w 1934 roku Akcja Katolicka przyjęła zakładaną formę, powołując, według włoskiego wzorca, cztery związki ogólnokrajowe (zwane w organizacyjnej terminologii kolumnami):

Katolicki Związek Mężów z siedzibą w Warszawie (KZM),

Katolicki Związek Kobiet w Poznaniu (KZK),

Katolicki Związek Młodzieży Męskiej (KZMM),

Katolicki Związek Młodzieży Żeńskiej w Poznaniu (KZMŻ).

Organizacje te były trzystopniowe: związki obejmowały cały kraj, stowarzyszenia działały w poszczególnych diecezjach, a w parafiach istniały oddziały stowarzyszeń.

Przy parafii o.o. Jezuitów w Kołomyi funkcjonował oddział w którym członkinią była Krystyna. Oddział prowadził młody ksiądz Jan Schiller.

Na fotografii stoi w ostatnim rzędzie, pośrodku, na lewo od niego, stoi Krystyna.

Wygląda na bardzo młodego człowieka. Mimo tego był już osobistym sekretarzem u arcybiskupa Twardowskiego we Lwowie. Dał się poznać jako znakomity organizator. Między innymi zorganizował i prowadził przyparafialny chór, był również inicjatorem budowy kolejnego, trzeciego, kościoła w Kołomyi.

Krystyna w pamiętniku wspomina o tym jak młodzież skupiona w Akcji Katolickiej społecznie kopała fundamenty pod nową świątynię.

Niestety, wybuch wojny przerwał te prace, przerywał również w tragiczny sposób życie młodego księdza.

Ksiądz Jan Schiller z dwójką innych Polaków: księdzem Adamem Małdochą i, komendantem Policji Państwowej w Domaszynie, Józefem Gołębiem, został bestialsko zamordowany przez miejscowych Ukraińców we Lwowie kilka dni po wkroczeniu Sowietów.

Po zamordowanym księdzu pozostała jedynie w Kołomyi fisharmonia, instrument muzyczny, traktowany przez członkinie stowarzyszenia niczym relikwia, który zaginął gdzieś w wojennej zawierusze.

Akcja Katolicka w swym założeniu miała, zrzeszoną w niej młodzież, przygotowywać do wpływania na losy i kształt ojczyzny. Stąd wielkie znaczenie miało budzenie postaw patriotycznych. Obchodzono uroczyście rocznice ważnych wydarzeń, święta narodowe, szczególnie rocznice odzyskania niepodległości i powstań narodowych.

W międzywojennej Kołomyi mieszkało dwóch kombatantów powstania styczniowego,  których miejscowa młodzież skupiona w „kolumnach” Akcji Katolickiej traktowała jak narodowych bohaterów, urządzając pod ich domami patriotyczne procesje w trakcie państwowych świąt.

KSMM i KSMŻ przeciwstawiały się skutecznie wpływom masonerii i komunizmu na życie społeczne Polski, szczególnie przenikaniu laicyzmu na wieś. W tym celu przy parafiach powstawały kluby, świetlice, biblioteki, czytelnie czasopism. Młodzież znajdowała tam duchowe oparcie, zdobywała wiedzę, mogła pożytecznie spędzić czas. Wielu próbowało własnych sił w wydawaniu czasopism i gazetek parafialnych. Uczenie zaangażowania społecznego zaowocowało później szerokim zaangażowaniem członków Akcji Katolickiej w okresie okupacji.

W Kołomyi pierwszym sprawdzianem tego zaangażowania była udana obrona kościoła i domu parafialnego po wkroczeniu do miasta Sowietów.

Młodzież, ku zaskoczeniu komisarzy ludowych, z pieśniami religijnymi na ustach, utworzyła szczelny kordon, chroniąc świątynię przed grabieżami. Na kartach pamiętnika wspomina o tym wydarzeniu Krystyna, czynna uczestniczka opisywanych zajść.

Czy i dziś młodzież gotowa by była na podobny czyn?

Członkiem Akcji Katolickiej i jej męskiej „kolumny” był również Władysław Foksa ps. „Rodzynka”, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, dowódca jednej z grup partyzanckich podległych Zgrupowaniu Oddziałów kpt. Henryka Flame „Bartka”. Obecnie 92-letni przewodniczący Związku Żołnierzy NSZ na Podbeskidziu.

Była to jedyna organizacja do której przed wojną należał.

W 1947 roku został schwytany przez UB, więziony i torturowany. Nie zdradził swoich towarzyszy broni. Po zwolnieniu w 1956 roku był obywatelem „II kategorii”, w milczeniu znosił szykany i upokorzenia. Pozostał nieugięty.

Gdy, zbierając materiały do pracy magisterskiej, miałem honor rozmawiać z Władysławem Foksą, wypytując go o wiele szczegółów z partyzanckiego życia, w wielu kwestiach milczał. Gdy nalegałem, z całą stanowczością stwierdził, że wiąże go przysięga złożona na ręce dowódcy i nikt go z niej nie zwolnił. Ponad 60 lat po wojnie! Na moje zapytanie dlaczego przez ten cały czas milczał, gdy był opluwany i niszczony, a dziś, gdy może chodzić w aureoli bohatera zachował ten stoicki spokój i skromność, pan Władysław Foksa, członek przedwojennej Akcji Katolickiej, ze zdziwieniem malującym się na twarzy, stwierdził : „bo tak zostałem wychowany”.

Historia to bezkresny ocean z którego wyławiam bezcenne perły.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura